ROZDZIAŁ VI

ROZDZIAŁ VI


Witam 

Zapraszam na kolejny 6 rozdział. Mam nadzieję, że troszkę poprawi Wam humor :-)
Już nie będę przepraszać za ponad miesiąc ciszy na blogu. Ale dużo się u mnie działo. Od 1 lutego nowa praca, nowe wyzwania, dużo osobistych zmian ... więc czas to u mnie wartość poszukiwana i pożądana. Ale to nie znaczy, że nie tworzę i nic nie piszę. :-) Rozdział 7 niedługo ;-) . Przygotujcie się na dużo emocji :-) 

Pozdrawiam  



ROZDZIAŁ VI 



    Gosia z przykrością żegnała Pragę i wracała do domu. Wiedziała, że te trzy dni, które sobie podarowała były ostatnimi dniami spokoju i bezstresowej radości. Prawie zapomniała co ją czeka w Polsce i z czym przyjdzie się jej zmierzyć. Zanim się obejrzała wysiadała już na dworcu kolejowym w Krakowie. Niespiesznie przespacerowała się do swojego mieszkania przy Starym Rynku. Ulica Asnyka jak zawsze była cicha i spokojna. Idąc spojrzała na czyjeś okno na parterze - jak zawsze na parapecie, na zielonej poduszce  spał łaciaty kot. Kiedy przechodziła uchylił jedno oko i ostentacyjnie przeciągnął się, ziewając rozdzierająco. Gosia zobaczyła jego ostre ząbki  i różowy języczek. Przystanęła i spojrzała kotu w żółte ślepia. Ten zmrużył je nieznacznie i machnąwszy ogonem zeskoczył z parapetu, znikając za obfitą firanką. Gosia prychnęła i weszła do swojej klatki schodowej.  

    Klatka schodowa jak zawsze pachniała środkiem do dezynfekcji, skrzynka na listy pełna była wystających broszur i kolorowych gazetek z marketów. Wzięła jedną ze swojej skrzynki i pokonała szybko te kilka schodów. Po chwili otworzyła drzwi. Owiał ją przykry zapach zepsutej papryki. Czując nagłe mdłości najpierw podbiegła do okna i otworzyła je na oścież, a potem pobiegła do łazienki. Po dłuższej chwili wyszła wycierając twarz ręcznikiem. Przytknęła do nosa woreczek z zapachem lawendowym i starała się zlokalizować źródło przykrego zapachu. Pod zlewem znalazła reklamówkę z półpłynną papryka z białym nalotem.  Gosia dziękowała Bogu za woreczek zapachowy, gdyby nie on spędziłaby chyba tę noc na klatce schodowej, albo zamknięta w łazience. 

     Prychając na siebie ze złością zawiązała porządnie worek na śmieci i dla pewności włożyła go do kolejnego. Wystawiła go za drzwi i weszła do niewielkiej kuchni. Lodówka świeciła pustkami, otworzyła więc puszkę z herbatą i postawiła czajnik ze świeżą wodą na gazie. Usiadła i podparła się pod brodę czekając, aż woda zacznie wrzeć a czajnik przeraźliwie gwizdać. Nagle tknięta impulsem podeszła do swojej torby, która rzuciła niedbale w malutkim korytarzyku. Pogrzebała w niej chwile i wyciągnęła teczkę. Usiadła do stołu, jednak w tym momencie czajnik zaczął gwizdać wyrywając ją z zamyślenia. Zrobiła więc sobie swoja ulubiona herbatę i siadając do stolika otworzyła teczkę. Na wierzchu leżały trzy zdjęcia z USG. Gosia będąc w Pradze starała się nie myśleć o swoim stanie, jednak jadąc pociągiem miała mnóstwo czasu na rozmyślenia. Próbowała oswoić się z nowa sytuacją i zaplanować działania na najbliższe dni. Zadecydowała, że do rodziców pojedzie za trzy tygodnie, dopiero na święta Bożego Narodzenia. Łudziła się, że przy takiej okazji, kiedy będzie w domu cała rodzina jakoś przejdzie wszystko łagodniej. Pocieszała się, że powie raz i nie będzie musiała powtarzać tego samego każdemu z rodziny dalszej i bliższej.  Starała się nie myśleć nad przebiegiem Wigilii i Świąt, była przygotowana na każdą ewentualność. Schowała zdjęcia do teczki i wyciągnęła inny arkusik z zapisanymi badaniami, które musiała zrobić w tym tygodniu. Wzdrygnęła się na myśl, że będą pobierać jej krew. Nagle usłyszała dzwonek domofonu. Podeszła niespiesznie i podniosła słuchawkę. Usłyszała tylko odgłos zamykanych drzwi. Widocznie jej gość musiał wejść do bloku z innym domownikiem. Nie musiała długo czekać, usłyszała kroki i szuranie butów na schodach. Po krótkiej chwili judasza przesłonił cień. Odskoczyła od drzwi słysząc donośne pukanie. Uchyliła je nieznacznie i zobaczyła uśmiechniętego Tomka.
- Cześć Gosiu - powiedział od progu i pochylił się by cmoknąć ją w policzek - mogę wejść? - zapytał z nadzieją w oczach.
    Gosia była zdumiona, dlatego wykonała mimowolny, zapraszający gest.  Chłopak wchodząc wcisnął jej do ręki okazała czerwoną różę i jej ulubione czekoladki.
- O widzę, że właśnie przyjechałaś - ucieszył się i usiadł w fotelu.  Gosia zamykając drzwi przypomniała sobie ich ostatnią rozmowę i zastanawiała się czy Tomek zmienił zdanie i dlatego znowu się u niej pojawił?
- Witaj - powiedziała i położyła kwiatek i czekoladki na stoliku  - napijesz się czegoś?
- A chętnie - powiedział wesoło i poszedł za nią do kuchni - herbatkę, tą moją ulubioną - dodał zaglądając jej przez ramię do puszki.
- Zastanawia mnie - zaczęła Gosia zdumiona, że chłopak tak swobodnie poczyna sobie w jej mieszkaniu. Czuła rosnąca irytację i kiedy miała już wybuchnąć chłopak podszedł do niej i pocałował ją. Instynktownie oddała mu pocałunek. Ten przytulił ją mocno i wciągnął głośno zapach jej włosów.
- Ślicznie pachniesz, nowe perfumy? - zapytał i zalał herbatę wodą, zanim ta znowu się zagotowała.
- Nie - Gosia wzięła swój kubek z jeszcze gorącym napojem i udała się do pokoju.
- Widzę, że masz zrobić badania - powiedział zerkając na zostawioną na stole kartkę - zawiozę cię - dodał  i usiadł obok - ależ się stęskniłem - powiedział i puścił do niej oko.
-  Chcesz mi powiedzieć, że wróciłeś? - dziewczyna z niedowierzaniem spoglądała na chłopaka.
- Jasne  - Tomek przysiadł się bliżej i chwycił ją za rękę - kiedy dzielnicowy powiedział, że wyjechałaś służbowo do Czech, od razu wiedziałem że zmądrzałaś i wybrałaś mnie.
- Co? - Gosia wyrwała mu rękę, wylewając przy tym swoją herbatę. Syknęła wściekła i zgrzytając zębami podniosła porzucony wcześniej ręcznik. Wycierając powiększającą się brunatną plamę zapytała:
- A skąd dzielnicowy wie gdzie byłam?
- Tego nie wiem - Tomek rozsiadł się wygodnie taksując ją wzrokiem - wiesz, w każdym bloku są plotkary, które trzymają rękę na pulsie i wiedzą kto z kim, kiedy i za co.
- Jasne..., to dlatego przyszedłeś? - Gosia ze złością rzuciła ręcznik na kafelki przy drzwiach do łazienki - uprzejmie ci doniosły, że wróciłam?
- No co ty... Gosia! - Tomek zaniepokojony przyjrzał się dziewczynie. Wstał i przytulił ją do siebie. Zaczął rekami błądzić po jej ciele rozkoszując się jej miękkością. Kiedy chciał włożyć ręce pod jej sweterek,
Gosia prychnęła i wyrwała mu ręce.
- Rozumiem, że po zabiegu nie możesz... - przerwał niepewny co dalej powiedzieć - ale przecież przytulić się nie możemy?! Dlaczego jesteś taka oschła?
- Posłuchaj! - Gosia podniosła trochę głos, jednak Tomek przerwał jej unosząc nagle rękę.
- Zapomnijmy o tym wszystkim - powiedział - cieszę się, że dokonałaś dobrego wyboru.
- Też się cieszę - powiedziała Gosia i parsknęła krótkim śmiechem.
- No widzisz! Po co była ta kłótnia i te wszystkie przykre słowa?
- Przykre słowa? - Gosia zaniemówiła - to ty się wyparłeś swojego dziecka i to ty mnie zostawiłeś!
-Daj spokój..., wyrzuciłaś mnie za drzwi - Tomek próbował chwycić ją za rękę - ale to już za nami. Teraz możemy żyć tak jak do tej pory.
- Czyli jak? - Gosia pytająco uniosła brew.
- No tak jak do tej pory - zająknął się chłopak - będziemy chodzić na wykłady, razem się uczyć, kochać, chodzić do kina. Będziemy jeść pizze  i chodzić na imprezy tak jak to było jeszcze niedawno. Szczerze... - zamyślił się - brakuje mi tego... bardzo.
    Gosia pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Nie masz mi nic więcej do powiedzenia? - prychnęła - jestem tylko dobra w łózku, do chodzenia do kina i na wykłady? Czy może trzymasz się mnie bo wszystko pięknie ci tłumaczę i zdajesz egzaminy? - zapytała gniewnie.
- Gośka!  Zwariowałaś? Chcesz deklaracji? - Tomek odsunął się nieznacznie, przestraszony - że cię nie opuszczę aż do śmierci i te inne bzdury?
    Gosia oparła ręce na biodrach przyjmując wojowniczą pozycję. I wtedy Tomek dostrzegł jej zaokrąglony brzuszek .
- Co to jest? - zapytał celując palcem wskazującym w wypukłość  - to ci tak po zabiegu zostało? Ale wklęśnie, nie? - dodał niepewnie i spojrzał na nią jeszcze raz z tym, że bardziej uważnie. Stała wyraźnie z niego kpiąc.
-  O jakim zabiegu mówisz? - zapytała przymilnie mrużąc oczy.
- No... - Tomek zawahał się i zamilkł.
- No jakim?! - ryknęła Gosia na cały głos -  nie umiesz tego powiedzieć na głos?! Tchórz!
- Aborcji! - Tomek poirytowany podszedł do niej w dwóch krokach i chwycił ją za ramiona - dokonałaś aborcji prawda? Stąd te fochy u ciebie? Hormony?
    Gosia zaśmiała się, ramiona trzęsły się jej w niepohamowanych spazmach. Chwyciła się za brzuch i zaśmiewała do łez.
- Boże! - powiedziała pomiędzy chichotami - a ja głupia robiłam sobie wyrzuty, że cie pogoniłam.  Łudziłam się, że wrócisz i stworzymy szczęśliwą, piękną rodzinę.
    Gosia usiadła w fotelu i sięgnęła po chusteczkę higieniczną. Wytarła głośno nos, potem zasmarkaną chusteczka oczy i twarz. Kiedy się uspokoiła spojrzała na Tomka.
- Nie zrobiłam tego - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Słyszysz?! Nie zrobiłam - wstała i powoli podeszła do niego - pamiętaj, że nigdy nie będziesz miał do niego prawa, nigdy go nie zobaczysz - wycedziła przez zęby.
    Chłopak widząc jej minę cofał się w stronę drzwi. Zobaczył szaleństwo w jej oczach i chciał umknąć jak najszybciej i jak najdalej.
- Spoko! - wymruczał i chwycił kurtkę - to twój problem - dodał i wypadł na korytarz.
    Gosia stanęła w drzwiach i śmiała się, ścigając go kpiącym chichotem. Kiedy się uspokoiła zamknęła drzwi.
- No to jedno mam z głowy - powiedziała zadowolona i ubrała się z zamiarem zrobienia dużych zakupów. Teraz musiała jeść za dwoje, w dodatku bardzo smacznie. A ona miała ochotę na placki ziemniaczane i lody truskawkowe z polewą karmelową.

Święta, święta .... dalej święta

Witajcie kochani! Nie bijcie! Wiem, że haniebnie Was zaniedbałam i kolejny rozdział powinien znaleźć się ponad tydzień temu! Ale ... święta, sylwester, nowy rok ... przygotowania i przedświąteczna gorączka dopadły i mnie. Brak czasu na pisanie, nawet na odpoczynek. Ale jeszcze w świątecznym nastroju kończę 6 rozdział. Pojawi się w niedziele lub w poniedziałek. Właśnie wyjeżdżam wraz z rodziną w świąteczne odwiedziny do moich kochanych Teściów! Jak wrócę w niedzielę... pewnie późno w nocy i cicho jak śnieg pojawi się kolejny rozdział. A w poniedziałek rano jak za dziecięcych lat podchodziliście do okna i ze zdziwieniem spoglądaliście w okno mówiąc: O! Spadł w nocy! , tak powiecie otwierając bloga: O! Jest rozdział! . Pewnie wielu z Was powie, a może i warknie: Nareszcie!. No cóż .. z systematycznością czasem u mnie na bakier ... ale noworocznie i solennie obiecuję poprawę. Pozdrawiam w zimowym klimacie. PS. Czy u Was też napadało ponad metr śniegu?
Copyright © 2014 Sekretarzyk , Blogger